Cześć!
Bardzo chciałabym napisać coś pozytywnego, jednak przez kilka ostatnich miesięcy działo się tak dużo, że nawet nie wiem od czego powinnam zacząć. Długa nieobecność na blogu jest spowodowana wieloma czynnikami, zależnymi i niezależnymi ode mnie, jednak muszę przyznać, że bardzo, ale to bardzo stęskniłam się za blogiem, a przede wszystkim za Wami !
Przez kilka długich tygodni nie zaglądałam na bloga, początkowo nie miałam na to po prostu czasu- od początku maja pracowałam, potem była sesja, tak minęły wakacje, a ja nie wykazałam żadnej aktywności. Nawet gdy miałam chęci i czas na naskrobanie jakiejś notatki moje włosy miały totalny
bad hair day, co bardzo szybko zamieniło się w
bad hair months i miałam wrażenie, że moje włosy cofnęły się o kilka miesięcy pielęgnacji. Codziennie od pierwszego dnia maja musiałam mieć upięte włosy, najlepiej ciasno, tak aby żaden włos nie spadł z głowy-
absolutnie mnie to nie dziwi, pracując w gastronomii włosy muszą być związane. Włosy ciasno splecione bardzo
ucierpiały, co odbiło się na końcówkach.
Na szczęście nie samą pracą żyje człowiek więc korzystając z okazji byłam na wspaniałych wakacjach w Budapeszcie i Wiedniu :)
Częściową relację można zobaczyć na moim Instagamie. Gorące słońce Budapesztu pomimo kapelusza nieźle przypiekło mi nie tylko ramiona, ale także włosy, które po wakacjach były totalnie
suche, a końcówki
rozdwojone. Dokładnie dwa miesiące temu miałam całkiem przyjemną wizytę u fryzjera, dzięki której pozbyłam się
suchych partii
włosów czyli ok 7 cm włosów.
Pewnie większość włosomaniaczek już wie, że na fb pojawiła się grupa Włosing, którą założyła Agnieszka z kanału
wwwlosy.pl :) Zdjęcia pięknych włosów, jakie można obejrzeć na grupie skłoniły mnie do powrotu do złożonej pielęgnacji. W między czasie moje włosy pokazały swoją prawdziwą naturę, a mianowicie to, że są zwyczajnie
suche z natury i cokolwiek by z nimi nie robić, nigdy nie będą
idealnie gładkie i cudownie miękkie.
Niestety pracując (już nie w gastro!) i jednocześnie studiując nie mam aż tyle czasu na prawdziwy
włosing więc bazuję głównie na
olejowaniu i tuningu masek. Jesień to zmora dla moich włosów, które nie lubią się ani z mocnymi silikonami, ani z produktami całkowicie pozbawionymi silikonów, więc uwierzcie mi jest słabo. Jesienią uczę się pielęgnować włosy od nowa, są praktycznie ciągle
spuszone, a dobrze wyglądają tylko umyte rano, na co oczywiście nie mam czasu :) Ostatnio częściej kombinuję z innymi upięciami włosów do snu, bo z czasem zauważyłam, że warkocz niestety im nie służy.
Niestety ze smuteczków to jeszcze nie wszystko- na przełomie września i października mój wieloletni laptop odmówił posłuszeństwa i zwyczajnie padł. Płyta główna została naprawiona, ale wszystko co miałam na komputerze bezpowrotnie przepadło (łącznie z notatkami włosowymi pisanymi w wordzie, programami do obróbki zdjęć i samymi zdjęciami). Obecnie mój laptop nie jest w pełni działający (litości ma 6 lat!), ekran trochę się psuje, ale mam nadzieję, że chociaż licencjat na nim napiszę :)
Rok 2016 miał być lepszy, a okazał się na prawdę kiepski, od 11 miesięcy ciągnie się sprawa sądowa z moim pożal się Boże zleceniodawcą, który jest mi winien miliony monet, co mnie niesamowicie dołuje i mam nadzieję, że jakoś doprowadzę to do końca.
Z dobrych informacji- zaręczyłam się! Planowanie ślubu zaczynamy dopiero za rok, może nawet dłużej, ale niewątpliwie był to najcudowniejszy moment mojego życia! <3
Mam kilka pomysłów na posty nie włosowe, między innymi planuję zrobić świąteczny mini tutorial diy!
Siedzę w oświetlonym świątecznymi lampkami pokoju i piszę ten post totalnie na gorąco, nie wiem czy ktokolwiek dotrwa chociaż do połowy moich wypocin, ale jeżeli tak, to wiedzcie, że na prawdę jestem szczęśliwa, że w końcu postanowiłam tu wrócić!