Dziś przygotowałam dla Was moje piękne czytelniczki post dotyczący typowego włosomaniactwa. Według mnie ja nie jestem typową włosomaniaczką, ale szczerze mówiąc jest mi z tym dobrze :) Włosomaniactow to choroba psychiczna polegająca na maniakalnej pielęgnacji włosów. Ja się trochę wyleczyłam, ale ubytki w psychice zostają *. Zapraszam do czytania!
Po pierwsze: nie maluję włosów henną.
Typowa włosomaniaczka ma najczęściej włosy naturalne, porzuca farbowanie i choduje naturalki czyli pół metra odrostu, a jeżeli już farbuje włosy to koniecznie henną. Nie wiem skąd przekonanie, że henna nadaje się dla każdego i absolutnie każdy może jej używać. Jeżeli ktoś regularnie czyta mojego bloga, wie że kiedyś przejechałam się na pseudo hennie i teraz po prostu boję się malować włosy czymś innym niż farbą. Oczywiście farby niszczą włosy, ale łatwiej jest osiągnąć zamierzany kolor i sam proces malowania nie jest tak długi i trudny. Jak na dzień dzisiejszy jestem zadowolona z koloryzacji drogeryjnymi farbami, przy odpowiedniej pielęgnacji włosy prezentują się dobrze i nie muszą być zniszczone i popalone.
Po drugie: Nie biorę suplementów i nie pije skrzypu
Kiedyś próbowałam brać CP, ale skutki uboczne wykluczyły mnie z fanek tego wapna. Nie jestem regularna, czasami zapominam o podstawowych rzeczach, a co dopiero pamiętać o tabletkach które trzeba brać parę razy dziennie, lub po kilka na raz. Nie jestem w stanie o tym pamiętać nawet jak ustawię sobie powiadomienie w telefonie, po prostu nie i tyle. Każdy kto mnie dobrze zna wie, że trzeba mnie zmuszać do picia herbaty. Dobrowolnie piję tylko kakao i cappuccino i to w towarzystwie babci i gorzkiej czekolady, więc nie ma opcji żeby wypiła codziennie kubek naparu z siana- kiedyś próbowałam, fuuj. Kiedyś piłam pokrzywę, ale ta niewiele pomaga jeżeli chodzi o porost. Czasami lubię wypić herbatę czerwoną, bo fajnie wpływa na przemianę materii i po prostu mi smakuje.
Po trzecie: nie jestem zapaloną fanką olejowania
Oczywiście nie rezygnuję z tego, bo widzę jakie efekty przynosi, ale raczej stawiam na maski i domowe składniki. Nigdy nie inwestowałam specjalnie w oleje, posiadam olej z pestek winogron, lniany, oliwę z oliwek i BDFM jak na razie mi to wystarcza. Co prawda kupiłam też olejek ze słodkich migdałów, ale zdecydowałam się używać go na twarz, bo zapobiega zmarszczkom (no nie oszukujmy się w końcu mam już 19 lat ;x ) *. Nigdy nie używałam olejków typu Amla czy Sessa, bo po prostu mnie do nich nie ciągnie. Boję się, że nie będą się u mnie sprawdzać i po prostu wydam na nie niepotrzebnie hajs. Faktycznie olejuję, ale nie w każdej możliwej chwili. Kiedyś tak robiłam, ale postanowiłam trochę zluzować, bo w końcu włosy są dla mnie, nie ja dla włosów.
Po czwarte: nie mam hurtowni kosmetyków
Jedyne czego mam dużo to wsuwek. Walają się dosłownie wszędzie a i tak średnio raz na miesiąc kupuję kolejne opakowanie. Może ktoś obcy powiedziałby, że mam dużo kosmetyków jednak to nie prawda. Ja po prostu regularnie je kupuję. Jeżeli widzę, że dany produkt jest już na wykończeniu to po prostu kupuję kolejny, ok czasami się zdarzają nieplanowane zakupy, ale zazwyczaj robię tak, że wiem co chcę kupić (tzn wiem, że chcę kupić np odżywkę ale nie wiem jaką i decyzję najczęściej podejmuję w sklepie). Nie mam ogromnego zapasu masek, odżywek, balsamów itp bo to jest mi po prostu nie potrzebne. Wiem, że jak kiedyś wyprowadzę się z domu i zamieszkam z T to sytuacja pewnie będzie taka sama, bo on też krzyczy jak kupuję tyle kosmetyków :)
Po piąte: nie zamawiam kosmetyków z internetu
O ile jestem w stanie zamówić buty, paletkę do makijażu, szminkę lub jakiś półprodukt o tyle nigdy nie zamawiałam kosmetyków do włosów. Wśród włosomaniaczek bardzo popularne są produkty Balea, które nie są dostępne stacjonarnie i właśnie dlatego mnie nie kuszą. Jestem pewna, że gdybym mogła kupić je w Białymstoku to choćbym miała jechać na drugi koniec miasta to bym pojechała i kupiła, ale skoro ich nie ma to nie. Lubię przeczytać etykietkę, porównać zapachy produktów, a internet nie daje mi tyle możliwości, więc e-zakupy odpadają.
Po szóste: nie umiem określić czy moje włosy są proste czy falowane
Moje włosy żyją własny życiem i jedyne co nas łączy to wredota. Moje włosy są wredne, bo jak chcę żeby były proste to się na złość falują, a jak mają być pofalowane, to się nagle prostują jak druciki. Ostateczna diagnoza jest taka, że "włosy są proste ze skłonnością do falowania się pod wpływem wszelkich zmian atmosferycznych, przy czym nie są proste absolutnie nigdy, falowane natomiast są kiedy chcą" *
Znacie jeszcze jakieś atrybuty Włosomaniaczki ?
Co do zakupów z sieci to dla mnie są one błogosławieństwem, często mam taki niedoczas, że łatwiej mi zamówić on-line produkty ze sklepów w moim mieście niż do nich jechać ;) A cena wysyłki mi się zwraca bo bilety też swoje kosztują ;)))
OdpowiedzUsuńA 'już' 19 lat mnie rozwaliło :D Ja tam mam 'dopiero' 25 ;)))
Ja też nie zrezygnowałam z farby. Nie będę na siłę hodowała naturalnych włosów skoro w takim kolorze czuję się źle i nieswojo.
OdpowiedzUsuńTeż nie jestem wlosomaniaczkom chociaż lubię dbać o włosy. Jednak czasami je wyprostuje, ufarbuje, pójdę spać z mokrym... Fajnie się czytało :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń*Wlosomaniaczka
UsuńKą w ogóle nie jestem włosomaniaczką :). Ale kosmetyków mam dużo bo gubią mnie promocje :). Nigdy nie olejowałam włosów.
OdpowiedzUsuńHennie mówie stanowcze nie :/ nic mi tak włosow nie zniszczyło jak to g**** :/ juz nie wspomne o tym ze były zielonkawe :/
OdpowiedzUsuńWlosy olejuje, dbam o nie , ale bez przesady ;) normalna farba jednak zawsze wygrywa :)
http://live-laught-love00.blogspot.com/
Ja nie jestem za nakładaniem absolutnie wszystkiego na włosy ;P Olejuję raz za czas, jak sobie przypomnę i nie będzie to uporczywe. Hennę mam zamiar spróbować, bo zwykła farba i wizyta u fryzjera nic nie dały..;D
OdpowiedzUsuńZgadzam się ze zdaniem, że włosy są dla nas, a nie my dla nich. :)
OdpowiedzUsuńNie na każdego to samo dobrze działa np: skoro moje włosy nie lubią bezsilikonowych odżywek to takich nie używam bo to nic nie daje po takich odżywkach nie dojdę do mojego wymarzonego wyglądu włosów chociaż według niektórych włosomaniaczki silikony są złe ... :D również nie stosuje suplementów a moje wlosy nie są ani do końca proste a jak falowane to nie równo i tak nijak ale nie ładnie mi w prostych wiec wole te nijakie może jak będą dłuższe i ładniejsze zawalczyć o ich skręt ;)
OdpowiedzUsuńu mnie e-zakupy są wybawieniem bo mogę poznać nowe kosmetyki,i nie muszę ich szukać gdzieś na mieście ;)
OdpowiedzUsuńMam dokladne tak samo jak z punktem 3,4 i 5..
OdpowiedzUsuńja jedynie mam hurtownię kosmetyków, ale do typowych włosomaniaczek nie należę :)
OdpowiedzUsuńCiekawy post :) Widzę, że coraz częściej jest poruszany ten temat :) Ja za włosomaniaczkę się też nie uważam, z pierwszym punktem się zgodzę, henna nie jest dla każdego i nie da się nią osiągnąć pewnych kolorów. Na drugi punkt się akurat łapię, ale dlatego, że każdy dzień i tak muszę zacząć od tabletki z hormonem tarczycy, więc nie jest dla mnie problemem łyknięcie jeszcze jednej na włosy ;) No a poza tym mam tendencje do zapaleń pęcherza i nerek, a skrzyp i pokrzywa pomagają zapobiegać i leczyć lepiej niż jakikolwiek lek :) Olejowanie lubię, hurtowni kosmetyków (już) nie mam, ale sporadycznie zamawiam przez internet, chociaż raczej na promocji to, co już znam :) Dodałabym jeszcze suszenie i wszelkie inne 'narzędzia włosowych tortur z użyciem ciepła' ;) Chyba samo suszenie, nie-zawsze-chłodnym-nawiewem mnie dyskwalifikuje ;)
OdpowiedzUsuńA ja jestem włosomaniaczką. Włosomaniactwo oznacza dbanie o włosy aby wyglądały pięknie i były zadbane, ponieważ są one największą ozdobą kobiety. Nie zapuszczam naturalek, farbuję włosy farbą, suszę włosy suszarką, olejuję, mam dużo kosmetyków do włosów i nie tylko, Balei nie stosowałam, ale tylko dlatego, że nie zdążyłam jeszcze. Łykam skrzyp, piję pokrzywę lub siemię lniane. Uwielbiam dbać o włosy i to właśnie mnie kwalifikuje jako włosomaniaczkę :)
OdpowiedzUsuń