Kopiowanie, przetwarzanie i rozpowszechnianie tych materiałów w całości lub w części bez mojej zgody jest bezwzględnie zabronione i stanowi naruszenie praw autorskich. Naruszenie regulaminu będzie skutkowało konsekwencjami prawnymi! Podstawa prawna: Dz. U. 94 nr 24 poz. 83, sprost.: Dz. U. 94 nr 43 poz. 170.

wtorek, 30 grudnia 2014

Podsumowanie Starego Roku, witaj 2015!

Cześć :)


Nigdy nie myślałam, że to powiem, ale po 18 faktycznie czas leci szybciej. Zdaje się, że niedawno składałam Wam życzenia z okazji nadchodzącego 2014 roku, a już dziś robię jego podsumowanie.
Ten rok był na prawdę bardzo intensywny, postanowiłam więc zajrzeć do postanowień na 2014 i przekonać się, czy faktycznie zrobiłam wszystko co zaplanowałam.


Przypomnę Wam co obiecałam sobie w poprzednim roku i to co udało mi się osiągnąć.

Moje postanowienia:

  • Jeszcze jedna kuracja drożdżowa! Myślę, że zacznę mniej więcej w lutym. Nie chcę zaczynać w styczniu ze względu na studniówkę, boję się potwornego wysypu pryszczy. Podchodziłam do drożdży, ale niestety nie wytrwałam 2-3 miesięcy, a jedynie miesiąc. Włosy urosły mi wówczas ok 2 cm o ile dobrze pamiętam :)
  • Nawilżanie, nawilżanie i jeszcze raz nawilżanie. W tym roku zaopatrzyłam się w więcej produktów do włosów i faktycznie włosy są całkiem nieźle nawilżone. Nie chcę zapeszać, ale na dzień dzisiejszy jestem zadowolona z ich stanu.
  • Walka o każdy centymetr. Moja wymarzona długość to włosy do pasa. Nie wiem kiedy i czy w ogóle uda mi się osiągnąć taki efekt, jednak będę się starała (chyba że mi się coś odmieni). Szczerze nie mierzę przyrostu więc nie wiem ile centymetrów przybyło. Regularnie je podcinam więc przyrost nie był jakiś szokujący.
  • Zdać prawko! Koniecznie! Jeszcze w styczniu będę się o to starać. Co za wstyd, robić prawko pół roku i nie zapisać się na egzamin. Zdałam, za 3 razem ale zdałam. Jestem z siebie niezmiernie dumna pomimo, że na dokumencie wyglądam jak kosmitka <3
  • Więcej nauki! Testy maturalne, lektury i zbiór zadań z matematyki Andrzeja Kiełbasy  ❤ Przyznaję się, mogłam uczyć się więcej, ale maturę zdałam i to się liczy :)
  • Zdać maturę z najlepszymi wynikami i dostać się na studia.  Matura zdana, oblana i zapomniana!
  • Poszerzać swoją wiedzę nie tylko tą potrzebną do matury, ale także tą z zakresu włosomaniactwa. Faktycznie dużo się dowiedziałam o włosach i ich potrzebach, jestem szczęśliwa, bo tej wiedzy nikt mi nie ukradnie :)
  • Byłam na pierwszym spotkaniu blogerek, to było niesamowite doświadczenie !
  • Pracowałam, co prawda krótko (bo ok miesiąc), ale liczy się to, że od teraz wiem, jak poprawnie wsadzać ogórki do słoika i w 7,5 h przerobić 800 słoików! 
  • Zagęściłam włosy i zrobiłam sobie grzywkę
  • Zmieniło się moje podejście do pielęgnacji. Już nie stawiam na długość, ale jakość czupryny. Mogą być krótkie, mają być zdrowe.
  • Zainteresowałam się składami i półproduktami dzięki czemu świadomie wybieram kosmetyki, które sprawdzą się na moich włosach.
  • Nabrałam dystansu do swoich włosów, nadal są moją obsesją, ale pogodziłam się z ich porowatością.
  • 2 lata miłości (05.08.2012)
Cele na 2015:
  • Stawiam na przyrost. Kolejną wizytę u fryzjera  planuję dopiero na marzec/kwiecień. Do tego czasu planuję mieć 5 cm przyrostu (co daje mi ok 1,7 przyrostu miesięcznie, który wynosi niestety 1 cm)
  • Suplementacja: siemię lniane, drożdże, może kozieradka
  • Leczenie anemii, która na prawdę przyczynia się do stanu włosów
  • Wizyta u endokrynologa
  • Nawadnianie organizmu, co najmniej 1,5 litra wody dziennie!
  • Więcej chęci do nauki i samorozwoju :)
  • Zdanie sesji zimowej oraz letniej
  • Znalezienie pracy (chociaż dorywczej) i zarabianie grubej kasy na maski do włosów :)
  • Olejowanie paznokci, częstsze peelingi i balsamowanie ciała oraz dbanie o skórę pod oczami (mam zmarszczki ;x)
  • Zmniejszenie porowatości włosów... :D



A teraz porównanie włosowe:



Tak więc...










niedziela, 28 grudnia 2014

Niedziela dla włosów #18: miodowa maska Serii + grudniowa aktualizacja włosowa

Hej :)




Dzisiejsza niedziela jest bardzo minimalistyczna. Postanowiłam, że nie będę nakładała przeróżnych masek i olejów na kilka godzin. W niedzielny poranek umyłam włosy przy użyciu szamponu Isana do włosów rudych. Następnie nałożyłam na nie miodową maskę Serii, którą testuję od jakiegoś czasu. Na pewno pojawi się jej recenzja, ale raczej nie w tym tygodniu.

Maskę trzymałam pod czepkiem jakieś 25-30 minut, następnie spryskałam włosy domowym sprejem o którym wkrótce napiszę :)


Tak się prezentują moje włosy przeczesane jedynie TT :)



Z lewej strony zdjęcia włosy się trochę nie ułożyły, ale to przez czapkę którą miałam dziś na sobie podczas spaceru do biedronki ;)

Mam wrażenie, że są mega gęste! ;)

Aktualizacja włosowa:

Oczyszczanie:
- szampon Isana do włosów rudych
- Bobini szampon dla dzieci

Odżywianie:
- odżywka Garnier Fructis Color Resist
- maska Kallos bananowa
- maska Serii miodowa
- maska Ziaja intensywne wygładzenie

Zabezpieczanie:

- jedwab z Chi

Dodatkowo:
- olej BDFM
- płukanka z l-cysteiną
- tuningowanie masek: d-panthenol, mocznik, hydrolat keratyny, kwas hialuronowy 1%, l-cysteina, miód, algi morskie, kakao

W tym roku pewnie już się nie wyrobię, ale zaraz po Nowym Roku planuję utworzyć moją włosową wishlistę! :))




sobota, 27 grudnia 2014

Rudy-blond-rudy, co się dzieje z moimi włosami?

Cześć ;)


W zasadzie ten post powinien pojawić się przed świętami, ale byłam wówczas na prawdę zabiegana i nie miałam na nic czasu.

Przechodząc do szczegółów, śmiało można powiedzieć, że kilka dni temu byłam blondynką. Teraz zagwozdka, jak to się w ogóle stało ? Przecież prawie 3 tygodnie temu moje włosy były krwisto czerwone...

W niedzielę wstawiłam zdjęcia włosów po płukance z l-cysteiną na nich wyraźnie widać, że włosy są rude. W poście możecie przeczytać, że l-cysteina owszem dała straszny smród, ale włosy były również mocno nawilżone, a chciałam dać im więcej protein. Ja dobrze wiedziałam, że proteiny hydrolizowane wypłukują kolor, pomimo to w poniedziałek nałożyłam na włosy maskę z dodatkiem hydrolatu keratyny (ok 10 kropel), a maskę nałożyłam na całe włosy.

Taki kolor miałam w poniedziałek wieczorem..








Zdjęcia są robione w naturalnym świetle, wyjątkowo udało mi się wychwycić kilka jaśniejszych promieni. Ślepy by zauważył, że to blond. Załamałam się nie na żarty, bo ja się na prawdę źle czuję w takich włosach. Koleżanka i siostra mówiły, że ładnie wyglądam, ale ja się czułam bardzo blado. Powiedziały nawet, że może bym się na taki farbowała. Moja odpowiedź brzmiała (jestem z niej dumna): "Nie bo musiałabym zmienić nazwę bloga". We wtorek popędziłam do Rossmanna i wybrałam szampon koloryzujący na bazie Chny z Delii w kolorze rudym. Kolor ma się zmywać po 8 myciach i serio nie wiem co zrobię jak się wypłucze, chociaż nie wydaje mi się, żebym znów była blondynką.


Obecnie mój kolor wygląda następująco:

Pan po prawej to mój cioteczny brat ;)
Znów jestem ruda!

Moja rada: Lepiej nie kombinować jak pajac, bo można się na tym nieźle przejechać. Co prawda moje włosy nie uległy zniszczeniu pod wpływem szamponu koloryzującego, ale ten zabieg nie byłby konieczny gdybym nie szalała tak z keratyną ;)


Jutro Niedziela dla włosów!


wtorek, 23 grudnia 2014

Wesołych Świąt!



Ho ho ho!




Czy są tu jakieś grzeczne dzieci ? Nie znam osobiście swoich czytelniczek, ale myślę, że żadnej z nich rózga się nie należy. To już moje drugie blogowe święta i chciałabym złożyć Wam życzenia.

Życzę Wam pięknych, rodzinnych świąt, spełnienia najskrytszych marzeń, wielkiej miłości na całe życie i oby najlepszy dzień tego roku był najgorszym dniem roku następnego, a wtedy wszystkie kolejne będą już tylko lepsze! Dla włosomaniaczek życzę pięknych włosów, które będą idealne w każdym calu.
Dziękuję, że jesteście ze mną! To dla mnie bardzo dużo znaczy. Od pierwszego posta nie było dnia abym nie myślała o blogu i o moich czytelniczkach. Jesteście wspaniałe! Dziękuję ! <3






niedziela, 21 grudnia 2014

Niedziela dla włosów #17- płukanka z l-cysteiną

Hej !

Za chwilę Wigilia! Jestem taka rozemocjonowana, bardzo lubię święta! W sobotę miałam jechać z tatą po choinkę, niestety wyrolował mnie i sam ją kupił pozbawiając mnie jednocześnie przyjemności wybierania drzewka. W niedzielę jednak ubierałam choinkę ciesząc się pięknem bombek i ozdób mieniących się w świetle lampek.




Moja "Niedziela dla włosów" wyjątkowo miała miejsce w sobotę. Postanowiłam, że wykonam zabieg który jest typowo proteinowy, a będzie to płukanka z l-cysteiną.

To jest moje pierwsze podejście do l-cysteiny, wcześniej raz dodałam ją do maski, ale zapach odstraszył mnie za kilka tygodni.
O l-cysteinie zrobię odrębny post, ale na to musicie poczekać jeszcze kilka tygodni bo używałam jej dopiero raptem 2 razy i nie mam o niej wyrobionego zdania.


Nie ukrywam, że bardzo bałam się tej płukanki. Na wszystkich blogach czytałam, że do płukanki należy dodać aloes, ja robiąc zamówienie z naturadlapiekna.pl zupełnie o tym zapomniałam i tego produktu zwyczajnie nie posiadam. Postanowiłam zaryzykować i dodać mocznik.

- 500 ml przegotowanej wody
- 1/3 łyżeczki l-cysteiny
- odrobinka mocznika (na prawdę odrobinka)

Po wymieszaniu smrodek l-cysteiny nie był wyczuwalny, ale dobrze wiedziałam, że prędzej czy później go wyczuję. Włosy umyłam szamponem Bobini z dodatkiem mocznika (ostatnio mam delikatnie podrażniony skalp). Następnie nałożyłam maskę Serii na ok 5 minut. Do ostatniego płukania użyłam swojej śmierdzącej mieszaniny.

Myślałam, że dodałam trochę za mało l-cysteiny, ale jako, że to moja pierwsza taka płukanka nie chciałam przesadzić i mieć efektu przproteinowanych włosów, a to u mnie zdarza się często.

W niedzielne deszczowe popołudnie włosy wyglądały tak:


Odgniecenia są po warkoczu w którym chodziłam prawie cały dzień. Chyba będę próbowała spać w takiej fryzurce, ale problem jest taki, że postopniowany przód niestety wychodzi z gumki i wygląda źle.


Nie wiem czy efekt jest taki jak być powinien. Włosy są gładkie, sypkie i lśniące, ale jednocześnie są jakby bardzo mocno nawilżone, a tego nawilżenia spodziewałam się właśnie najmniej. Niestety zapach tego produktu jest koszmarny, śmierdzi paskudnie, kojarzy mi się to z rozpuszczającą się żelatyną.  Pewnie jeszcze będę testowała l-cysteinę, więc jak zobaczę inne efekty to na pewno o tym napiszę :)







piątek, 19 grudnia 2014

Dlaczego nie lubię fryzjerów ?

Cześć :)


Jak pisałam w którymś poście całkiem niedawno byłam u fryzjera. Od cięcia minęły 2 tygodnie, więc myślę, że mogę już napisać "wywód" dlaczego nie lubię takich wizyt.
Ten post nie ma na celu obrażenia fryzjerek, ani zniechęcenia Was do wizyt w salonach fryzjerskich, chcę Wam raczej pokazać, dlaczego nie powinnyśmy chodzić pierwszej lepszej fryzjerki.

klik
Do napisania tego posta zainspirowała mnie Ania z kanału Czeszemy, która w jednym ze swoich filmów mówiła o doborze fryzjerki. Wszystkie argumenty oprę na swoich przykładach i doświadczeniach (również tych bardzo przykrych).




Po pierwsze ONA WIE LEPIEJ I NIE SŁUCHA

Poszłam do fryzjerki dobrze wiedząc czego chcę. W wielkim stresie usiadłam na fotelu. Fryzjerka założyła mi fartuch, który mnie dosłownie dusił (chyba to zauważyła, bo go poluzowała) i zapytała co robimy. Tę kwestię miałam wyuczoną na pamięć "cięcie na prosto, przy użyciu maszynki ok 1,5 cm, przód delikatnie wystopniować, grzywkę wyrównać z łukiem brwiowym". Pierwsze co usłyszałam to "ale jak to maszynką?" No szczęka mi opadła. Fryzjerka po szkole i kursach fryzjerskich z kilkuletnim doświadczeniem nie wie o co chodzi w ścinaniu maszynką. Zrobiło mi się gorąco, ale wzięłam kilka głębszych wdechów i spokojnie wytłumaczyłam wszystko jeszcze raz. To co usłyszałam spowodowało, że na prawdę miałam ochotę uciec, ale postanowiłam wytrwać. Powiedziała mi, że najpierw zetnie je nożyczkami a potem wyrówna wszystko maszynką. Przepraszam za niecenzuralne słowo, ale pierwsze co mi przyszło do głowy to "po ch*j robić tą samą robotę dwa razy". No i oczywiście bałam się, że pójdzie więcej niż 1,5 cm. Zdecydowanie i twardo powiedziałam, że nie chcę nożyczek...

Po drugie KŁÓCI SIĘ

... jak to maszynką, to ja ich nie będę nawet moczyć! Będą krzywo ścięte! Bla bla bla! CHCĘ ŻEBY BYŁY ŚCINANE MASZYNKĄ więc zamilcz i  rób kobieto co masz robić- poważnie tak pomyślałam. Już lekko zdenerwowana powiedziałam, że NIE CHCĘ nożyczek. Wzięła maszynkę z wielką łaską. Rozczesała mi włosy super gęstym grzebyczkiem, którym można robić przedziałek, a nie czesać włosy. Rwała mi je i wyrywała, ale przeżyłam nie komentując tego. Fryzjerka chyba wyczuła mój lodowaty wzrok, który śledził każdy jej ruch, bo już nic nie mówiła.  Wzięła maszynkę do ręki i zrobiła pierwsze cięcie na samym środku włosów, następnie sięgnęła po lusterko i mi pokazała. Podobało mi się, więc "dałam jej zezwolenie" na kontynuowanie cięcia.

Po trzecie KRYTYKUJE domową pielęgnację

Przykład z innej wizyty, równie nieprzyjemnej. Lato, upał, włosy się puszą od razu po wejściu do klimatyzowanego pomieszczenia, lekko przesuszone słońcem, dodatkowo silne oczyszczanie z silikonów dna poprzedniego. Wiadomo, że takie włosy nie wyglądają najlepiej. Wówczas faktycznie nie były w dobrej kondycji (jak się ostatnio okazało już wtedy miałam początki niedokrwistości łagodnej, która źle wpływa na kondycję włosów), ale na prawdę starałam się o nie dbać jak najlepiej.

Nie pamiętam jak do tego doszło, ale rozmawiałyśmy o pielęgnacji włosów. Wspomniałam, że od ponad roku systematycznie olejuję włosy. Fryzjerka zrobiła wielkie oczy, widocznie pierwszy raz o tym słyszała. Opowiedziałam jej wszystko, a ona na to "tutaj to tylko prostowanie keratynowe by pomogło". Mało się nie popłakałam, serio. Tylko ja wiem ile łez i nerwów kosztowało mnie doprowadzenie włosów do takiego staniu, a ona jednym zdaniem wszystko niszczy. Na prostowanie oczywiście się nie zdecydowałam i nie zdecyduję, wolę mieć włosy pofalowane, w prostych źle się czuję. Przez kilka kolejnych minut gadała coś o fryzjerskich zabiegach, które w tak wspaniały sposób naprawią mi włosy, ale chyba zauważyła, że jej nie słucham bo się zamknęła.
To nie jest tak, że nie wierzę we fryzjerskie zabiegi. Ja po prostu lubię pielęgnować włosy. Uwielbiam nakładać oleje, testować maski i szampony. To mi po prostu sprawia niesamowicie dużo radości i mam coś z czego jestem dumna (bloga, włosy, wiedzę). Jeżeli ktoś nie widzi się w klimacie włosomaniaczek to spoko, nich idzie zapłaci 100 zł za pielęgnację olejami w salonie fryzjerskim i niech ma to z głowy, ja sobie zrobię to samo w domu z mniejszym nakładem cenowym i podobnym efektem.


Po czwarte ma ZŁY SPRZĘT

W internecie jest na prawdę głośno o nożyczkach fryzjerskich i o tym dlaczego nie wolno ścinać włosów nożyczkami do papieru. Mało kto zwraca na to uwagę, ale fryzjerki też powinny dbać o swój sprzęt. Idąc do fryzjerki mam wizję ładnie ściętych włosów, bez uszkodzonych końcówek.Właśnie dlatego chcę mieć włosy ścinane maszynką. Oczywiście te też się tępią, ale nie tak jak nożyczki. Nie wiem jak to wygląda u innych, ale w moim wypadku włosy które były ścinane maszynką nie są zniszczone ani trochę. Minęły dwa tygodnie, a na przednich partiach włosów  (które były ścinane nożyczkami) mam niestety białe kuleczki co oznacza, że włosy były ścinane tępymi nożyczkami.



Kończąc swoje wywody muszę zaznaczyć, że niestety nie znalazłam swojego ukochanego fryzjera, który zadowoliłby mnie w stu procentach i u którego mogłabym siedzieć z zamkniętymi włosami popijając w spokoju herbatkę. Myślę, że można mieć dobrze ścięte włosy nawet u kiepskiego fryzjera pod warunkiem, że będziemy stanowcze. Nie polecam jednak takich wybryków, chyba że na prawdę nie szkoda nam włosów.

Macie już swojego ulubionego fryzjera, czy nadal jesteście na drodze poszukiwań ? :)




środa, 17 grudnia 2014

Moje włosy byłyby idealne gdyby...

Hej :)

Cześć :)

Ostatnio jestem baardzo zadowolona ze swoich włosów, ale oczywiście żeby nie zapeszyć odpukuję w nieheblowane. Zawsze jak jestem zadowolona, to coś się zdarzy i włosy są ble.

Po ostatniej konfrontacji z fryzjerką uznałam, że moje włosy są w całkiem dobrym stanie, końcówki nie są rozdwojone ani przerzedzone.
Nie jest to przez nikogo potwierdzone, ale podejrzewam, że moje naturalne włosy są średnioporowate. Farbując je przez kilka lat zmieniłam ich porowatość na wysoką, ale jak już kilka razy powtarzałam nie mam zamiaru wracać do naturalnego blondu więc i porowatość raczej się nie zmieni. Rozmyślając na stanem włosów uznałam, że do sporo brakuje im do ideału, ale to jest kwestia tego co uznajemy za idealne.



Moje włosy były by idealne gdyby....

- nie łamały i nie rozdwajały się na końcach. Tak to moja największa zmora. Ktoś kto mnie zna dobrze wie, że jestem w stanie przeznaczyć na włosy wszystkie swoje pieniądze oszczędzając nawet na kosmetykach do twarzy i ciała. Pomimo zabezpieczania końcówek, upinania włosów do snu, odstawieniu prostownicy, końcówki nadal się rozdwajają i łamią. Nie tak mocno jak kiedyś, ale chciałabym to ograniczyć do minimum.

- nie wypadały... albo gdybym przynajmniej tego nie widziała. Najgorsze jest to, że odpływ się zatyka, a podłoga wygląda jakby moje włosy rosły na niej a nie na mojej głowie. Niestety bardzo wypadają mi włosy, co widać na jasnych kafelkach w łazience i jasnym dywanie w moim pokoju.

- były zawsze/naturalnie rude- Farbowane są od lat i niestety, ale nie ma czegoś co sprawi, że kolor na zawsze pozostanie rudy. Gdybym była naturalnie ruda miałabym tyle problemów z głowy, nie musiałabym się martwić o to jaką farbę kupić, potem jak wymyć czerwień z włosów, kolor byłby jednolity i nie niszczyłby struktury włosa.


Takie są właśnie moje wymagania, czy to aż tak dużo ?





niedziela, 14 grudnia 2014

Niedziela dla włosów #16- naturalne oleje

Cześć :)


Minął tydzień od farbowania włosów. Jeżeli nie czytałyście o mojej kolorystycznej porażce wystarczy kliknąć w TEN link. Tydzień temu moje włosy przeszły porządne oczyszczanie sodą, co miało na celu wypłukanie czerwieni z włosów, pomogło średnio, ale powiem szczerze, że w ogóle tego nie żałuję. Pomimo wysokiej porowatości moje włosy całkiem dobrze zniosły ten zabieg. Wcale nie były przesuszone, szorstkie i napuszone. Wydaje mi, się że całkiem dobrze im to zrobiło.


Przechodząc do pielęgnacji, miałam jeszcze w swoich zapasach jedną saszetkę maski Bowax naturalne oleje argan, makadamia, kokos. 

W sobotę naolejowałam włosy oliwką BDFM i poszłam spać. Rano nałożyłam na włosy maskę Seri z miodem, po ok godzinie umyłam włosy Bobini z odrobiną mocznika i odsączyłam nadmiar wody. Następnie nałożyłam na włosy maseczkę Biowax naturalne oleje. Nałożyłam ją od ucha w dół, zawinęłam włosy w czepek i turban. Po pół godzinie zmyłam maskę z włosów.


Efekty: Włosy są niewiarygodnie miękkie,  bardzo gładkie, wygładzone i o dziwo końcówki są całkiem fajnie dociążone. Na początku miałam wrażenie, że włosy mam niedomyte... Bardzo długo schły i były takie dziwnie śliskie. Przy głowie wszystko ok (a tam też nakładałam BDFM), tylko od ucha w dół były po prostu inne. No i tu doznałam olśnienia, moje włosy są po prostu przenawilżone. Tak mi się przynajmniej wydaje. Odkąd pielęgnuję włosy, ani razu mi się to nie przydarzyło. Włosy są dobrze domyte, ale nie dostały odpowiedniej dawki protein przez co są gumowate. Nie jest do dla mnie przykre doświadczenie, na pewno bardzo pouczające. Za dużo emolientów i humektantów (mocznik, miód w masce Seri) i za mało protein i taki właśnie jest efekt. Olej-maska-mycie (z mocznikiem)- maska (z olejami) to chyba na prawdę za dużo moim włosom.
Końcówki są postrączkowane, ale nie wygląda to aż tak źle.




Jak widać czerwone refleksy zupełnie zniknęły i jest piękny rudy kolor! <3

Przez kilka ostatnich tygodni bardzo pilnie obserwuję swoje włosy i śmiało mogę powiedzieć, że moje włosy są w takim stanie który na prawdę mnie satysfakcjonuje. Oczywiście jest przy nich jeszcze dużo do zrobienia, ale na prawdę bardzo dawno nie miałam prawdziwego bad hair day. Może się Wam to wydać dziwne, ale martwi mnie to. Włosy stały się moją obsesją i nie chciałabym aby w ważnym momencie wyglądały źle. Ogólnie mówiąc boję się, że na święta czy sylwestra moje włosy zaprotestują i nie będą chciały ładnie wyglądać. To mi leżało na sercu od jakiegoś czasu, wygadałam się ! :)

Kupiłam sobie również piękną różową gumkę, która jest wykonana z delikatnego materiału dzięki czemu nie ciągnie i nie rwie włosów. Kupiłam ją w chińskim centrum handlowym za cenę 50 gr ;)



Miłej niedzieli! <3






czwartek, 11 grudnia 2014

To co kocham w świętach najbardziej czyli Christmas Tag!

Cześć!


Święta zbliżają się wielkimi krokami, ja od kilku tygodni kupuję ozdoby i prezenty świąteczne. Myślę nad postem dotyczącym dekoracji na choinkę i do pokoju, jeszcze co prawda nic nie zmieniłam, ale wkrótce się to zmieni
:) Święte są piękne więc zapraszam Was na Christmas Tag!

Te lampki zrobiłam sama! :))


1 - Pierwsze skojarzenie ze Świętami?
Szał świątecznych zakupów i masa ozdób które kupuję już na kilka tygodni przed świętami. 

2 - Ulubiony świąteczny film?
Nie mam w zwyczaju oglądać świątecznych filmów, czasami obejrzę Kevina.

3 - Ulubiony świąteczny kolor? 
Czerwony i złoty, najlepiej z dużą ilością brokatu <3

4 - Ubierasz się odświętnie czy spędzasz Święta w piżamie?
Odświętnie. Święta to wyjątkowy czas, który spędzam z rodziną, nie wyobrażam sobie być wówczas w piżamie. 

5 - Jeśli w tym roku miałabyś dać prezent tylko jednej osobie, kto by to był?
To było by bardzo egoistyczne, ale chyba zrobiłabym prezent sobie samej :D Nie umiem wybrać, kto w moim życiu jest najważniejszy, bo takich osób jest kilka. Najlepiej zrobić prezent sobie samemu, inni również by coś sobie kupili i gitara :D

6 - Otwierasz prezenty w Wigilię czy świąteczny poranek?
W Wigilię, ostatnio przychodzi do mnie prawdziwy Święty Mikołaj :D

7 - Czy kiedykolwiek zbudowałaś dom z piernika?
Nie, ale nie jestem jakoś specjalnie uzdolniona manualnie więc i tak na pewno by mi nie wyszło ;)

8 -  Gdzie spędzasz przerwę świąteczną?
W domu. Leżę i czekam aż schudnę po świątecznym obżarstwie

9 - Jakieś świąteczne życzenia?
Jeżeli chodzi o prezenty to marzy mi się szczotka z włosia dzika. A ogólnie to spokoju i rodzinnej atmosfery! <3

10 - Ulubiony bożonarodzeniowy zapach?
Uwielbiam zapach choinki, tej żywej oczywiście. No i zapach świątecznego stołu <3

11 - Ulubione świąteczne potrawy?
Pierog z kapustą i grzybami <33

12 - Bez czego nie wyobrażasz sobie świątecznego wystroju domu?
Choinka jest obowiązkowa, dodatkowo lampki i stroiki świąteczne porozstawiane wszędzie gdzie to możliwe :)




środa, 10 grudnia 2014

Kallos bananowy- recenzja


Hej!


O Kallosie bananowym jest ostatnio tak głośno jak o tym, że za chwilę Wigilia. Używałam jej przez ostatnie tygodnie i wczoraj było jej ostatnie tchnienie, w związku z tym postanowiłam napisać Wam recenzję.





Cena:
ok 10 zł za 1 litr


Opakowanie:
Litrowe wiaderko o intensywnie żółtej barwie. Opakowanie jest czytelne, etykiety się nie odklejają i nie namakają. Niestety minusem tych masek jest to, że mokrymi rękoma ciężko jest odkręcić wieczko, dużo lepsza była by pompka, lub mniej śliskie wieczko.

Od producenta:

"Bananowa maska z zawartością aktywnych składników - A, B1, B2, B3, B5, B6, C, witamina E, olej z oliwek i ekstrakt banana - błyskawicznie nawilża, odmładza i pobudza włosy. Tworzy specjalną warstwę ochronną na włosach, dzięki czemu są bardziej odporne na szkodliwe działanie gorącego powietrza oraz inne czynniki atmosferyczne. Rozjaśnia, nadaje gładkość i miękkość suchym, słabym, matowym włosom. "

Skład:
Aqua , Cetearyl Alcohol (subst. zmiękczająca), Cetrimonium Chloride (konserwant), Olea Europaea Oil (oliwa z oliwek), Parfum, Citric Acid, Cyclopentasiloxane (subst. nawilżająca i zmiękczająca włosy), Dimethiconol (nawilżacz i subst. zmiękczająca), Propylene Glycol (subst. odżywiająca skórę), Musa Sapientium Fruit Extract (ekstrakt z banana), Niacinamide (subst. wygładzająca), Calcium Pantothenate (subst. odżywiająca włosy), Sodium Acsorbyl Phosphate, Tocopheryl Acetate (przeciwutleniacz, pochodna wit. E), Pyridoxine HCI (wit. B6), Maltrodextrin Sodium Starch, Octenylsuccinate Silica, Benzyl Alcohol (konserwant), Methylchloroisoth Iazolinone, Methylisothiaz Olinone.



Moja opinia:

Maska ma cudowny zapach, który jest wyczuwalny nawet przy zawinięciu włosów w turban.
Maskę stosowałam na różne sposoby, nakładałam ją zarówno na włosy suche, naolejowane, mokre (umyte) oraz jako maska tuningowana. Zależnie od tego jak ją stosowałam maska miała różne działanie. Najlepiej sprawdzała się oczywiście tuningowana, ale to można powiedzieć o wszystkich maskach. Nakładana solo na kilka minut po umyciu (jak odżywka) fajnie nabłyszcza i nawilża, ale nie wygładza włosów. Są miękkie i przyjemne w dotyku, ale jednocześnie są też bardzo puszyste przez co wyglądają na spuszone. Często stosowałam  ją jako baza pod domowe maski, bardzo dobrze działała z dodatkiem miodu i oleju lnianego.
Ogólnie jestem zadowolona z tej maski, nie jest to produkt, który zregeneruje mocno zniszczone włosy (wcale tego nie oczekiwałam), ale po dodaniu kropelki oleju była by na prawdę bardzo dobra. Minus za brak prawdziwego wygładzenia, ale plus za piękny zapach i dużą wydajność. Stosowałam ją razem z siostrą, ale ona ma o połowę krótsze i o połowę gęstsze włosy no i nie stosowała jej tak często jak ja, a pomimo tego maski starczyło mi na ponad miesiąc.
Często stosowałam ją do ujarzmienia piórek, które latały w okół mojej głowy gdy miały styczność z wilgocią, wówczas całkiem fajnie je wygładzała i nie przeciążała.

Takie są efekty na włosach wysokoporowatych, ale myślę, że warto kupić tę maskę nawet jeżeli będziemy ją jedynie tuningować. Podejrzewam, że na włosach średnio/ niskoporowatych sprawdziła by się idealnie :)


Co o niej sądzicie ?

A to są moje ostatnie włosowe zakupy:










niedziela, 7 grudnia 2014

Niedziela dla włosów #15- totalna porażka, łzy i soda oczyszczona

Cześć.

Dziś nie jestem w nastroju na cokolwiek, mam tak zły humor, że najchętniej siedziałabym ciągle w domu. Wczoraj wieczorem postanowiłam pomalować włosy. O ostatnim malowaniu farbą Loreal Preference Mango 74 możecie przeczytać TUTAJ. Od tego czasu minęło ponad 2 miesiące i kolor był już dosyć mocno spłukany, a odrosty raziły po oczach.

 Do farbowania użyłam Chantal Color Variete Rudy 7.1 Włosy miałam delikatnie przetłuszczone, na końce nałożyłam olej lniany.

 Niestety pomimo podcięcia włosów farby zabrakło i byłam zmuszona użyć dwóch opakowań. Wiadomo, że nie powinno się zostawiać otwartej farby, więc uznałam, że wymieszam całą, nałożę na włosy obficie i resztę po prostu wyrzucę.

Po nałożeniu farby na całe włosy zawinęłam je w czepek i założyłam turban.  Dobrze wiedziałam o tym, że farba złapie mocniej i głębiej, ale oczywiście zignorowałam swoją kobiecą intuicję i przez pół godziny (taki był zamiar) paradowałam z turbanem, W tym czasie odkurzałam i po prostu straciłam poczucie czasu i nim się zorientowałam minęło ok 40 minut. Szybko umyłam włosy i to co zobaczyłam spowodowało, że mało się nie popłakałam. Włosy były czerwono-różowe! No i jedyne co mogłam zrobić to iść i znów umyć włosy. Wiem, że to zbrodnia, ale myłam je jakieś 7 razy. Przy 5 myciu użyłam sody oczyszczonej + Facellle (byłam strasznie zdesperowana). Włosy były tak tępe, że nie mogłam wsadzić palców między nie, kolejne dwa mycia odbyły się przy użyciu silikonowego szamponu Garnier. Na koniec nałożyłam odżywkę Garnier z żurawiną, co ułatwiło rozczesanie.


Miałam już wtedy wszystkiego dość więc pozwoliłam siostrze wysuszyć sobie włosy przy użyciu suszarki Rowenta. Włosy niestety niewiele zmieniły swój kolor, ale już nie jestem stanie nic na to poradzić.





Zdjęcie jest robione w świetle naturalnym :( Kolor sam w sobie jest całkiem ok, tylko, że ja po prostu źle się w nim czuję i źle wyglądam. Jestem za blada, skóra wydaje się być żółta przy tym odcieniu a sińce pod oczami wyglądają obrzydliwie.

Kolor równomiernie pokrywa całe włosy, odrosty są ładnie zakryte, a przede wszystkim pasma nie są zniszczone jak to było po farbie Loreal. Włosy są miękkie i ładnie lśnią, ale mają po prostu brzydki kolor.

Wiecie co w tym wszystkim jest najgorsze? Że to nie jest wina farby, a tylko i wyłącznie moja! Bo to ja trzymałam farbę za długo i w zbyt wysokiej temperaturze :( Niech żyje głupota!




czwartek, 4 grudnia 2014

Listopadowa aktualizacja włosowa- odrost, cięcie

Cześć :)


Przychodzę dziś do Was z aktualizacją włosową. Listopad był miesiącem niezwykle intensywnej pielęgnacji, na pewno przyczyniły się do tego mrozy, które już nadeszły.

Oczyszczanie:
- Szampon Isana do włosów rudych
- Szampon Garnier Fructis Color Resist
- Szampon Barwa pokrzywowy

Odżywianie:
- maska bananowa (nakładałam ją zazwyczaj po każdym myciu nawet na kilka minut)
- odżywka Garnier Ultra Doux z olejkiem arganowym i żurawiną
- odżywka Ziaja do włosów łamliwych b/s (niestety się nie sprawdziła)
- oleje: lniany, winogronowy, oliwa z oliwek, BDFM (tutaj od miesięcy nic się nie zmienia)
- algi morskie
- jajko, mąka ziemniaczana, miód, jogurt naturalny, kakao

Zabezpieczanie:
- jedwab Chi

Inne:
- lakier do włosów (tylko na grzywkę)
- jednorazowe użycie l-cysteiny, d-panthenolu, mocznika oraz hydrolatu keratyny



Włosy po listopadowej pielęgnacji:
Wtorek 02.12.2014 r

Zdjęcie w świetle sztucznym, kolor jest intensywniejszy, a włosy miałam po płukance z mocznikiem. Są nabłyszczone od mocznika + sztuczne światło. 




A oto mój gigantyczny odrost, który będę hodować jeszcze przez tydzień. W rzeczywistości nie jest aż tak czarny, jest raczej ciemno siwy (jest taki kolor?). Odrost wydaje się większy, ale wynosi 2 cm, co daje mi 1 cm przyrostu miesięcznie :(
Co prawda nie stosowałam żadnych przyśpieszaczy porostu, ale liczyłam na przynajmniej 3 cm.
Chyba moje włosy tak samo jak u Ani z YT z kanału Czeszemy nie chcą rosnąć więcej.


Noo i oczywiście suche końce musiały zostać podcięte, a włosy wyrównane więc ubyło mi tyle co urosło. Dzisiaj razem z T byłam u fryzjera i straciłam tyle ile urosło. Więc tak na prawdę przyrost żaden, ostatnio były podcinane niecałe 2 miesiące temu, ale końcówki są mocno porowate co idzie za tym również suche i trochę już rozdwajające się. Ubyło 2 cm.


Czwartek 04.12.2014




Zdjęcie w świetle naturalnym. Tutaj widać prawdziwy kolor włosów, który wygląda raczej jakby był moim naturalnym rudym a nie farbowanym :)

niedziela, 30 listopada 2014

Niedziela dla włosów #14- maska z dodatkiem mocznika

Heej :)
Jak mogłyście przeczytać w poście o zakupach od kilku dni mam w posiadaniu półprodukty między którymi jest również mocznik. Moja siostra również robiła takie zakupy, ale na innej stronie więc nasz zestaw "małych chemików" jest powiększony  d-panthenol (jest jeszcze kilka produktów, ale tylko ten jeden można użyć do włosów).

Jeżeli śledzicie mojego Instagrama mogłyście zobaczyć pierwszy efekt po masce z dodatkiem l-cysteiny. Dziś jednak postanowiłam przetestować tylko jeden produkt czyli mocznik. Ja z chemii nigdy nie byłam geniuszem więc o moczniku możecie przeczytać u BlondHairCareSophieczerymoja oraz u Weroniki. Ogólnie rzecz ujmując mocznik jest super :)

Co zrobiłam;
- 1 łyżka maski bananowej Kallos (ostatnie jej tchnienie, jutro jadę po kolejną, jakiego Kallosa oprócz Silk, Keratin, Banan polecacie?)
- 1/3 malutkiej łyżki mocznika


Wszystko mieszam i odstawiam na kilka minutek aby mocznik dobrze się rozpuścił (nie wiem czy tak trzeba, ale tak zrobiłam). Zrobiłam wyjątek i zamiast na włosy suche i nieumyte, nałożyłam maskę na mokre zaraz po umyciu włosy. Do mycia użyłam szamponu Garnier, następnie odcisnęłam wodę i nałożyłam maskę. Wyjątkowo nie nakładałam jej od ucha w dół, ale od ok 5 cm od cebulek (nie wiem czy to zrozumiałe). Maskę trzymałam na włosach przez 30 minut.



Znów sztuczne światło, ale tak będzie aż do wiosny :( 
Kolor włosów na każdym zdjęciu wychodzi inny, ale mam okna od strony zachodniej więc chcąc nie chcąc przy braku słońca cały dzień siedzę przy sztucznym naświetleniu.

Włosy są miękkie, całkiem fajnie wygładzone (chociaż nie tak jak we wczorajszym poście) no i gdyby nie delikatnie rozdwajające się końce pomyślałabym, że kojarzą mi się one z włosami małego dziecka bo są takie sypkie.










sobota, 29 listopada 2014

Ile wydaje na włosy ? Finansowe podsumowanie listopada

Hej!

Miesiąc temu pod jednym z postów któraś z moich czytelniczek napisała, że kupując te wszystkie produkty do pielęgnacji włosów można zbankrutować. Faktycznie, już jakiś czas temu to zauważyłam, ale dopiero ten komentarz zachęcił mnie do podliczania wydatków. Podsumowanie nie jest do końca prawdziwe, bo nie wliczyłam w to kosmetyków do twarzy i ciała. Może to i dobrze, bo samo to co chcę Wam przedstawić już mnie trochę przeraża.

Oczywiście kosmetyki nie są na miesiąc, przynajmniej nie wszystkie. Niektóre starczą na miesiąc, inne na na 3 tygodnie inne na 8 tygodni. Niektóre z tych rzeczy kupiłam już w październiku, ale nie zdążyłam ich wtedy użyć więc liczę je jako zakup listopadowy. Trzeba też pamiętać, że nie wszystkie z produktów przedstawionych w podsumowaniu są kupowane regularnie, niektóre kupiłam pod wpływem chwili, inne planowałam, kolejne kupiłam bo po prostu potrzebowałam danego produktu i wiem że się sprawdzi.


Nie będę się rozpisywać, zobaczcie sami...







Prawdę mówiąc trochę mnie to zaszokowało. Wiedziałam, że będzie grubo, ale nie że aż tak. Prawdę mówiąc jestem tym przerażona i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że pora zacząć oszczędzać. Moja listopadowe wydatki przekraczają dochód więc tym gorzej dla mnie. Jeszcze jak na złość maska bananowa się kończy i muszę kupić kolejną :(
 Boże ratuj!


Koniec smutów bo oto efekt pierwszej testowej maski z półproduktami.

- 10 kropli d-panthenolu
- szczypta mocznika *
- szczypta l-cysteiny *
- łyżka maski bananowej Kallos


* szczypta oznacza tyle ile zmieścimy między 3 palcami, lub ile zdołamy nałożyć na bagietkę .

Maskę trzymałam na włosach dobre 3 h i już wtedy wyczuwałam jakiś podejrzany smrodek  Dużo czytałam, żeby nie wąchać l-cysteiny, ale tego nie trzeba wąchać. To po prostu wali (żeby nie napisać je*ie). Dziewczyny, takiego smrodu to ja nie czułam nigdzie, nawet w publicznych toaletach pachnie przyjemniej. Tego nawet nie można nazwać przykrym zapachem. Z T uznaliśmy, że śmierdzi jak "psia kupa" nie, że wąchamy takie rzeczy czy coś, ale to najłagodniejsze skojarzenie.




Fota oczywiście w sztucznym świetle, ale o 23 nie ma co liczyć na słońce :)
Fajnie prawda ? :)



czwartek, 27 listopada 2014

Versalite Blogger- nominacje!







Nominację otrzymałam od kiniaczek78.blogspot.com
Zabawa polega na:
- nominujemy 15 blogów do wyróżnienia
-  informujemy wybranych bloggerów
- wyłonić o sobie 7 faktów
- podziękować Bloggerowi ,  który nas nominował u niego na blogu
- zawiesić nagrodę u siebie na blogu


Fakt 1. 
Jestem naturalną blondynką. Kolor włosów zmieniłam w pierwszej klasie gimnazjum (obecnie jestem na pierwszym roku studiów). Przechodziłam, przez bardzo dużo kolorów, od brązów, przez czarne, czerwone aż po obecne rude. 

Fakt 2. 
Jestem bardzo nerwową osobą, nie umiem radzić sobie z dużą ilością emocji. Często wybucham złością, ale potrafię również okazywać pozytywne emocje, często się wzruszam i ryczę jak bóbr. 

Fakt 3.
Nigdy, ale to nigdy nie pamiętam gdzie mam zajęcia, jaki jest wykład, czy trzeba było coś przeczytać i na którą zmianę pracuje mój chłopak. Mam pamięć dobrą, ale tylko do tych ważnych rzeczy ;D

Fakt 4. 
Nienawidzę gorącej herbaty. Wszyscy moi bliscy wiedzą o tym, że zaparzona herbata może stać kilka godzin i ja ją wypiję dopiero jak będzie zimna albo ewentualnie chłodna. W moim przypadku rozgrzewanie herbatą nie działa :(

Fakt 5. 
Jestem zakupoholiczką. Bardzo często mam sytuacje gdy wchodzę do sklepu i jeżeli nie kupię nic to mam zły humor. Wówczas robię coś najgłupszego czyli kupuję cokolwiek- gumę do żucia, bułkę, marchewkę, kolejną odżywkę do włosów lub niepotrzebny błyszczyk. 

Fakt 6. 
Jestem bardzo sentymentalna. Nie lubię zmieniać otoczenia, ciężko mi się jest przyzwyczaić do nowych rzeczy. Nie lubię nosić innej torebki niż tej co noszą ją na co dzień bo gubię się i nie wiem gdzie czego szukać. 

Fakt 7.
Prawo jazdy zdałam dopiero za 3 razem, dwa razy wymusiłam pierwszeństwo i niestety musiałam się zamienić z egzaminatorem miejscami. Odkąd zdałam i jeżdżę sama to prawie zawsze słucham w samochodzie muzyki klasycznej. Przy żadnej innej muzyce nie mogę się skupić i jeżdżę nieuważnie.


Do zabawy nominuję:
http://my-hair-secrets.blogspot.com
http://glossyyygirl.blogspot.com/
http://ale-babki.blogspot.com/
http://cukier-i-pieprz.blogspot.com/
http://www.karodos.pl/
http://www.catherineblack.pl/
http://niesfornepokrecone.blogspot.com/
http://www.karriba.pl/
http://onatujest.blogspot.com/
http://www.kroliczekdoswiadczalny.pl/
http://www.lubieczern.pl/
http://jaskolcze-ziele.blogspot.com/
http://kobiece-przyjemnosci.blogspot.com/
http://aschaaa.blogspot.com/
http://retro-moderna.blogspot.com/

Zachęcam do wzięcia udziału, to pozwoli nam się lepiej poznać! :D

środa, 26 listopada 2014

Mini haul zakupowo- włosowy

Cześć :))


To mój pierwszy post poświęcony jedynie zakupom jakie uczyniłam ostatnimi czasy. Zakupy są typowo włosowe więc nie mogłam tego nie pokazać na blogu.

1. Szampon
Długo zastanawiałam się nad kupnem szamponu, ale ostatecznie zdecydowałam się na silikonowy szampon Garnier Fructis Color Resist. Moje włosy lubią silikony, a tak na prawdę dostarczam ich jedynie w szamponach więc czemu by nie kupić tego szamponu ? Ładnie pachnie, dobrze oczyszcza włosy. Jak na razie używam go codziennie, ale pewnie będę stosowała go na zmianę z innym. Muszę również kupić jakiś szampon mocno oczyszczający i chyba wybiorę BD nową wersję z rumiankiem, która podobno bardzo ułatwia rozczesywanie. Cena: ok 10 zł


2. Odżywka Niedzielny zakup podczas "szybkiego wejścia do biedry". Kurcze wiem, że nie powinnam kupować tyle kosmetyków, ale nie mogłam się powstrzymać i kupiłam Garnier Ultra Doux z olejkiem arganowym i żurawiną. Odżywka pięknie pachnie i jeszcze jej nie testowałam więc po prostu musiałam ją kupić bo kosztowała jedynie 5.50!


3. Farby
Tej farby szukałam na prawdę długo. Od kilku miesięcy przeszukiwałam internet z chociażby jedną wzmianką o tym produkcie, ale nic nie znalazłam. Ostatecznie przez fb skontaktowałam sie z firmą Chantal i poprosiłam o jakieś informacje dotyczące zakupu farb stacjonarnie. Farby Chantal są bardzo trudno dostępne i byłam gotowa kupować je przez internet, jednak cena zamówienia była niższa niż przesyłki i nie było to dla mnie korzystne cenowo. Po kilku (dosłownie) godzinach dostałam odpowiedź w której znalazłam numer kontaktowy do przedstawicielki handlowej firmy Chantal która obsługuje teren Podlasia. Po przeszukaniu sklepu internetowego odnalazłam również adres mailowy i postanowiłam napisać. W odpowiedzi dostałam dwa adresy gdzie mogę stacjonarnie kupić te farby (między innymi dworzec PKS 8 "Beata"). Od razu pojechałam na peksy i zakupiłam dwie farby :) Nawet nie wiecie jaka była moja radość gdy je zobaczyłam na półce.
Chantal Color Variete- farba trwale koloryzująca 7.1 Rudy. Cena 10 zł
Jeszcze nie wiem kiedy będę farbować włosy, ale na pewno będziecie mały okazję zobaczyć efekty farbowania :)

4. Półprodukty
Wszystkie wymienione niżej półprodukty zakupiłam na stronie naturadlapiękna.pl. Do tej pory nie miałam żadnego kontaktu z tymi półproduktami więc wykorzystując je będę bazować głównie na przepisach znalezionych w internecie. Półprodukty doszły do mnie wczoraj więc jeszcze nie miałam okazji ich używać.

Humektant. Nawilża skórę głowy oraz włosy, dociąża włosy, nadaje im sprężystości i blasku. Produkt jeszcze przeze mnie nie używany, ale jestem bardzo ciekawa jego właściwości.


Wzmacnia włosy i uzupełnia ubytki spowodowane uszkodzeniami. "Zmniejsza tendencję do rozszczepiania się końcówek i polepsza rozczesywalność, zapewnia włosom odpowiednią sprężystość, elastyczność i miękkość"- to tylko niewielka część jego cudownych właściwości, ale muszę przyznać, że sam opis robi na prawdę dobre wrażenie.




Z tego co się zorientowałam najlepsza jest płukanka z tym półproduktem i ją jako pierwszą chcę przetestować. Domyka łuski, wizualnie pogrubia i wzmacnia włosy chroniąc je przed uszkodzeniami.








Reasumując jestem na prawdę zadowolona z zakupów, co prawda znów wydałam wszystkie swoje miesięczne oszczędności, ale czego się nie robi dla urody :)

Już nie mogę się doczekać farbowania włosów, ale postanowiła, że poczekam jeszcze, od ostatniego farbowania minęło już prawie 2 miesiące, ale jakoś specjalnie mi się nie śpieszy :) 







niedziela, 23 listopada 2014

Niedziela dla włosów #13- banan i kakao

Cześć!


Dzisiaj kolejna niedziela dla włosów. Przyznam szczerze, że cykl NDW bardzo mi się spodobał, bo już na początku tygodnia rozmyślam jaką pielęgnację zastosować w nadchodzącą niedzielę.

Jak pewnie się domyślacie dziś postawiłam na kakao!
O kakaowej pielęgnacji możecie poczytać np. u Mudi, Ani Ritz, My hair secrets oraz Aladrieli.
Jak widać chyba tylko ja jeszcze nie testowałam kakaa, więc dziś był mój debiut. Użyłam kakaa z wiatraczkiem, oczywiście te typu Puchatek nie nadadzą się do takich eksperymentów.

Tytuł jest dosyć mylący ponieważ "banan" nie oznacza nic innego jak bananowa maska Kallos, którą ostatnio namiętnie testuję.

Jak się do tego zabrałam:
Włosy naolejowałam olejem lnianym pozostawiając go na całą noc. Rano umyłam je przy użyciu szamponu Isana. Odcisnęłam włosy w ręcznik i delikatnie rozczesałam (chciałam maskę nałożyć tylko od ucha w dół aby uniknąć obciążenia)
Do jednej łyżki maski bananowej dodałam jedną łyżeczkę kakao i starannie wymieszałam. Mieszankę nałożyłam na włosy a następnie zawinęłam je w czepek i turban.

Maskę trzymałam na włosach równo 35 minut, a potem spłukałam włosowy letnią wodą. Chciałam zrobić upiększającą płukankę z naftą kosmetyczną, ale uznałam, że to może zamaskować efekt kakaowej maski, a chciałabym zobaczyć jak będzie się sprawdzała na moich rudościach.
Podczas spłukiwania czułam, że włosy są bardzo miękkie, ale postanowiłam, że nie będę się jarać pierwszym wrażeniem i poczekam aż włosy wyschną.

Efekt:


Włosy są tak niesamowicie miękkie, że po prostu sama nie mogę w to uwierzyć. Końcówki są wygładzone i ładnie się układają. Włosy nie są "fruwające" ale nie są również przeciążone. Niestety włosy zostały potraktowane mgłą i wilgocią więc są lekko spuszone.




Zdjęcie w sztucznym świetle więc nie sugerujcie się kolorem włosów. Zimą zrobienie zdjęcia w świetle naturalnym graniczy z cudem.


środa, 19 listopada 2014

Tylko trzy produkty do pielęgnacji włosów

Cześć!

Ostatnio wciągnęłam się w oglądanie filmów na YT dotyczących pielęgnacji włosów i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to ilość produktów jakie stosujemy do włosów. Kilka masek, odżywek, szamponów, mgiełek, półproduktów, herbat, tabletek- dziesiątki produktów, które nakładamy na włosy i głowę narażając się na efekty których nie oczekujemy.

Zastanawiałam się nad tym jak wyglądałaby moja pielęgnacja gdybym musiała zrezygnować z większości kosmetyków jakie mam i do dyspozycji mieć jeden szampon, jedną maskę i jedną odżywkę. Wybór był dosyć ciężki, ale jeżeli chcecie się przekonać jak sobie z tym poradziłam zapraszam do czytania! 





Po pierwsze... szampon
Tutaj jest dylemat ponieważ szampon to podstawa pielęgnacji. Jeżeli mamy zły szampon, który np podrażnia skalp lub plącze włosy to nie sposób jest używać go co mycie. Kolejną sprawą jest oczyszczanie z silikonów, ja to robię raz na jakiś czas, ale szampon który wybrałam jest łagodny i nie jest napakowany silikonami, których nadmiar mi szkodzi. Wybieram Isanę do rudych włosów. Dlaczego? Szampon jest tani, wydajny (u mnie jedno opakowanie starcza na ok 1,5-2 miesiące), jest przeznaczony do włosów farbowanych na rudo więc kolor trzyma się dłużej no i oczywiście nie obciąża włosów przy dłuższym stosowaniu.


Po drugie... odżywka
Serio nie wiedziałam na co się zdecydować. W mojej typowo drogeryjnej pielęgnacji jest sporo odżywek, które mogę polecić i które się u mnie sprawdziły. Jednak po dłuższym namyśle stwierdziłam, że moim zdecydowanym KWC jest Farmona, Herba Care odżywka z lnem. Więcej o odżywce przeczytacie w podlinkowanej recenzji.


Po trzecie... maska
Oczywiście nie biorę tu pod uwagę masek domowych, które zdecydowanie najbardziej lubię i będę polecać je absolutnie wszystkim dziewczynom z każdym rodzajem włosów. W swojej włosomaniaczkowej karierze przetestowałam na prawdę dużą ilość masek, ale że wybrać musiałam tylko jedną wybór był dosyć trudny. Maską, na którą się zdecydowałam jest Kallos Keratin której recenzji nie napisałam! Na pewno napiszę, bo była jedną z lepszych masek jakie miałam :))


Myślę, że moja pielęgnacja nie byłyby najgorsza, ale wiem, że gdybym miała zrezygnować z olejów, miodu, jajek czy chociażby alg morskich to byłoby mi smutno. Ten post uświadamia mi, jak dużo potrzebują moje włosy aby wrócić do zdrowia. Jeżeli jesteśmy posiadaczkami niskoporowatek, nie farbujemy włosów i są one po prostu zdrowe to myślę, że taka pielęgnacja mogłaby się jak najbardziej sprawdzić, ale przy mocno porowatych włosach trzy produkty raczej nie wystarczą.


Cieszę się, że to nie jest żadne "wyzwanie blogowe" i że nikt nie każe mi wybierać miedzy produktami bo moje wówczas moje włosomaniacto ległoby w gruzach.

Na co byście się zdecydowały mając do dyspozycji tylko trzy produkty ? :)



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Blogger Gadgets