Za chwilę Wigilia! Jestem taka rozemocjonowana, bardzo lubię święta! W sobotę miałam jechać z tatą po choinkę, niestety wyrolował mnie i sam ją kupił pozbawiając mnie jednocześnie przyjemności wybierania drzewka. W niedzielę jednak ubierałam choinkę ciesząc się pięknem bombek i ozdób mieniących się w świetle lampek.
Moja "Niedziela dla włosów" wyjątkowo miała miejsce w sobotę. Postanowiłam, że wykonam zabieg który jest typowo proteinowy, a będzie to płukanka z l-cysteiną.
To jest moje pierwsze podejście do l-cysteiny, wcześniej raz dodałam ją do maski, ale zapach odstraszył mnie za kilka tygodni.
O l-cysteinie zrobię odrębny post, ale na to musicie poczekać jeszcze kilka tygodni bo używałam jej dopiero raptem 2 razy i nie mam o niej wyrobionego zdania.
Nie ukrywam, że bardzo bałam się tej płukanki. Na wszystkich blogach czytałam, że do płukanki należy dodać aloes, ja robiąc zamówienie z naturadlapiekna.pl zupełnie o tym zapomniałam i tego produktu zwyczajnie nie posiadam. Postanowiłam zaryzykować i dodać mocznik.
- 500 ml przegotowanej wody
- 1/3 łyżeczki l-cysteiny
- odrobinka mocznika (na prawdę odrobinka)
Po wymieszaniu smrodek l-cysteiny nie był wyczuwalny, ale dobrze wiedziałam, że prędzej czy później go wyczuję. Włosy umyłam szamponem Bobini z dodatkiem mocznika (ostatnio mam delikatnie podrażniony skalp). Następnie nałożyłam maskę Serii na ok 5 minut. Do ostatniego płukania użyłam swojej śmierdzącej mieszaniny.
Myślałam, że dodałam trochę za mało l-cysteiny, ale jako, że to moja pierwsza taka płukanka nie chciałam przesadzić i mieć efektu przproteinowanych włosów, a to u mnie zdarza się często.
W niedzielne deszczowe popołudnie włosy wyglądały tak:
Odgniecenia są po warkoczu w którym chodziłam prawie cały dzień. Chyba będę próbowała spać w takiej fryzurce, ale problem jest taki, że postopniowany przód niestety wychodzi z gumki i wygląda źle.
Nie wiem czy efekt jest taki jak być powinien. Włosy są gładkie, sypkie i lśniące, ale jednocześnie są jakby bardzo mocno nawilżone, a tego nawilżenia spodziewałam się właśnie najmniej. Niestety zapach tego produktu jest koszmarny, śmierdzi paskudnie, kojarzy mi się to z rozpuszczającą się żelatyną. Pewnie jeszcze będę testowała l-cysteinę, więc jak zobaczę inne efekty to na pewno o tym napiszę :)
Robiłam kiedyś moim włosom płukankę z l-cysteiną i do dziś pamiętam jej okropny zapach :)
OdpowiedzUsuńZawsze wyobrażałam sobie zapach l-cysteiny jak rozpuszczona żelatyna, coś strasznego ;D
OdpowiedzUsuńA Twoje włoski wyglądają jak zwykle pięknie, super że są takie nawilżone :)
Ooj smród jest niesamowity ;D
Usuńwłosy wyglądają bardzo ładnie, widać, że są w dobrym stanie ;)
OdpowiedzUsuńChyba muszę też wprowadzić taki dzień specjalnej pielęgnacji. ;)
OdpowiedzUsuńŁadny efekt, czekam na cały post poświęcony L-cysteinie. Co do spania w warkoczu to też mi się marzy, ale tak samo za krótkie włosy przy twarzy, więc jednak ślimaczek :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nat
U mnie włosy są ogólnie za krótkie więc efekt po warkoczu jest zwyczajnie brzydki, może za 5 lat, gdy włosy będą do pasa! :D
UsuńWlosy prezentuja sie bardzo ladnie i niezle, ze po tej proteinowej bombie sa tak dobrze nawilzone :)
OdpowiedzUsuńSporo czytałam o tej płukance, ale nie miałam jeszcze okazji jej użyć :)
OdpowiedzUsuń