Kiedyś w jakimś wpisie wspomniałam, że zdarza mi się przeproteinować włosy przy użyciu żółtka. Niestety moje doświadczenia były na tyle przykre, że na kilka dobrych miesięcy nie korzystałam z jajecznych dobroci opierając swoja pielęgnację tylko na emolientach i humektantach bojąc się protein. Ostatnio jednak postanowiłam dodać małe żółto do domowej maski i od tego zaczął się mój romans z żółtkiem!
Zacznijmy od tego co to w ogóle jest "przeproteinowanie włosów"
Pisząc najprościej jest to zbyt duża ilość protein, która tak samo jak silikony lubi nadbudowywać się na włosach. Przeproteinować można każde włosy, efekt jest taki, że włosy są suche, matowe, pozbawione blasku. Wyglądają na bardzo zniszczone i są niestety bardzo podatne na uszkodzenia. W moim przypadku włosy są również baardzo mocno spuszone i zaczynają się delikatnie falować.
Co zrobić gdy włosy są przeproteinowane?
- Przede wszystkim oczyścić. Najlepsze są szampony z silnymi detergentami SLES oraz SLS (Barwa Natura, Farmona Herbal Care, Bambi, Joanna Naturia i wiele innych)
- Gdy włosy są oczyszczone z nadmiaru protein trzeba zadbać o odpowiednie nawilżenie. Najłatwiej jest sięgnąć po oleje, ale te które nie wnikają wgłąb włosa (zazwyczaj są to te same oleje, które sprawdzają się przy włosach wysokoporowatych) czyli np lniany, winogronowy, z orzechów włoskich oraz oliwa z oliwek. Nie należy stosować olejów wnikających, najpopularniejsze to: kokosowy, rycynowy czy masło shea. Włosy przeproteinowane należy olejować jak najczęściej, to zapewni nam ochronę emolientową, która została zachwiana i naruszona proteinami.
- Na tym nie koniec, bo nawilżać należy również po myciu. Należy pamiętać aby wyeliminować maski i odżywki, które zawierają proteiny, czyli sięgamy po te emolientowe i humektantowe. Dobre są produkty na bazie aloesu (Mrs. Potters- balsam aloesowy), miodu, mleczka pszczelego czy olejów. Maski można dowolnie tuningować dodając do nich półprodukty.
- Gdy włosy są oczyszczone i nawilżone, ale jeszcze nie do końca zregenerowane po bombie proteinowej powinno się na jakiś czas odstawić urządzenia, które mechanicznie niszczą włosy. Zbyt dużo protein wysusza włosy, a maltretowanie ich prostownicą czy gorącym powietrzem wcale im nie pomoże. Myślę, że przełożenie farbowania też byłoby dobrym pomysłem ponieważ farba również uszkadza włosy.
- Przeproteinowane włosy są podatne na łamanie i rozdwajanie więc należy zadbać o silikonową ochronę końcówek. U jednego sprawdzi się serum silikonowe u innego kropla oleju, reguły nie ma, trzeba znać swoje włosy. Nie stosujmy serów (tak to się odmienia?) na bazie alkoholu.
Gdy już wiemy co należy zrobić po przeproteinowaniu, musimy również wiedzieć co zrobić aby drugi raz do tego nie dopuścić. Sposób ten sprawdzałam tylko i wyłącznie na sobie więc nie daję gwarancji, że sprawdzi się to u każdego.
To jak często stosuję taki zabieg zależy od stanu włosów, ale w moim przypadku raz na 2 tygodnie to odpowiednio dużo protein, zwłaszcza że stosuję je również w spreju własnej roboty (na pewno pojawi się wpis na ten temat). Jak się do tego zabieram?
Włosy zabezpieczam olejem, czyli emolientem dzięki czemu proteiny z jajka nie będą dla włosków takim szokiem. Oczywiście przygotowując domową maskę pamiętam o równowadze emolientowo-humektantowo-proteinowej (olej-miód-jajko + maska + inne), ale dodatkowa warstwa oleju na włosach daje mi większą pewność na to, że jednak włosy nie będą przeproteinowane.
Taki zabieg stosuję na sobie od kilku tygodni, aby mieć pewność, że nie był to jednorazowy przypadek. Ani razu nie zdarzyło mi sie przeproteinowanie i bardzo się z tego cieszę, bo to znak, że moje włosy dobrze reagują na takie eksperymenty :)
Jak sobie radzicie z przeproetinowanymi włosami ?
Zapraszam:
Funpage
Miałam jedno podejście do żółtka i niezbyt mi się ono spodobało. Po Twoim wpisie pomyślę, czy nie dać mu jeszcze jednej szansy :D
OdpowiedzUsuńolej nie jest humektantem ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie miałam to napisać :) Olej to emolient :)
UsuńTaak wiem, pewnie gdzieś zrobiłam błąd bo post pisałam w pośpiechu :)
UsuńJa najczęściej stosuję maski emolientowo - humektantowe, rzadko z dodatkiem protein. Jednak kiedy już dokładam proteiny, robię właśnie tak jak ty ;)
OdpowiedzUsuńPs. Olej jest emolientem ;)
Ja mam włosy wysokoporowate, więc bardzo lubią proteiny. Mimo wszystko staram się nie przesadzać i na ogół stosuję je średnio co 2 tygodnie.
OdpowiedzUsuńMoje włosy lubią żółtko. Udało mi się skomponować taką maskę z żółtkiem, która jeszcze nigdy nie przeproteinowała moich kłaczków, wręcz przeciwnie - wyglądają po niej najlepiej :)
OdpowiedzUsuńJA ostatnio przypadkowo odkryłam, że moje włosy są przeproteinowane. Teraz jak je oczyściłam, różnica jest ogromna!
OdpowiedzUsuńMoje włosy zdecydowanie odżyły dzięki olejowaniu ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie robiłam domowej maski na włosy :D Chyba niekoniecznie muszę nakładać na nie jajko xDD
OdpowiedzUsuńDosc dawno probowalam zoltka i ...przeproteinowalam ;) Chyba zrobie kolejne podejscie ;)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio miałam próbować maskę z żółtkiem ale zdecydowałam się na cos innego ale do tego pomysłu wracam w przyszłą sobotę ;) wiec Twój post bardzo mi się przyda :)
OdpowiedzUsuńMoim chyba proteiny nie straszne :)
OdpowiedzUsuńsuper pomysł z nakładaniem proteinowej maski na olej :) !
OdpowiedzUsuńMnie ta "przyjemnoś" jeszcze nie spotkała. A jajko na włosy baaardzo lubię ;)
OdpowiedzUsuńAch, na bakier jestem z proteinami... Raczej wolę żelatynę niż jajko, wolę strzelić sobie jajecznicę haha:P
OdpowiedzUsuńMoje jajkowe doświadczenia mówią mi nie. Choć nie miałam takich oznak przeproteinowania o jakich wspomniałaś to włosy były jakieś skrzypiące pod palcami i suche. Generalnie dziwne. Tak zaczął si m,oj strach proteinowy. Choć zrobiłam to dokładnie tak jak pisałaś. Najpierw olej, potem maska z tymi dodatkami. Mam zamiar w zamian skusić się w końcu na laminowanie żelatyną.
OdpowiedzUsuńTo zapewne było przeproteinowanie :D
Usuń